Witajcie Wiosennie! Z samego
początku mojego urlopu. Pakowałam się trzy dni, czwarty jechałam i jestem!
Cała, zdrowa i szczęśliwa. Ale, ale… Wszystko po kolei! W kilka godzin po moim
ostatnim dniu w pracy popędziłam z karimatką na warsztaty Rytuały Tybetańskie –
ćwiczeń, które odmładzają duszę i ciało, prosto z Tybetu, dostępne od zaraz,
czyli zaraz po przebudzeniu, hej!
Obiecałam więc sobie, że będę
wstawać kwadrans wcześniej, by każdego ranka zamiast filiżanki kawy, która
pobudza intensywnie, ale na krótko, dostarczę sobie energię w sposób
praktykowany przez mnichów tybetańskich. W wielkim skrócie wystarczy: poobracać
się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, pomachać wszystkimi witkami, unieść pupę
w górę i gotowe! Dzielę się z Wami moją małą ściągą, stworzoną przeze mnie po
warsztatach:
Ja
już praktykuję i zachęcam Was do tego. Idę się więc powyginać, wyślę światło,
do kogo tam dziś mi serce podpowie, zaparzę kawę według Pięciu Przemian i będę
jak młoda bogini.
Wiosna,
wiosna!
I
cóż że kiecka na mnie za ciosna!


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz