niedziela, 12 kwietnia 2015

Powroty do siebie




            Wróciłam! Z mojego dwutygodniowego urlopu i do siebie. Właściwie do siebie jeszcze wracam, bo mentalnie jestem gdzieś na niewidzialnej granicy pomiędzy dwoma światami. Jak to zwykle ze mną bywa. Z głową w chmurach, ze stopami nad ziemią, myślami wybiegającymi w przyszłość i z mętnym wzrokiem. Na urlopie miałam odpocząć, zastanowić się nad swoim życiem. Tymczasem zmęczyłam się jeszcze bardziej, a znaki zapytania
w mojej głowie pomnożyły się tak, że sama stałam się znakiem zapytania. Ot, co. Przejechałam prawie tysiąc kilometrów, spałam na raty, pakowałam się trzy dni i tyle samo czasu zajęło mi żegnanie się z wszystkimi, a z nadmiaru wrażeń i zmęczenia przespałam dziś szesnaście godzin bez przerwy. Ale wracam do siebie, a jutro z hukiem spadnę z chmur prosto do mojego fotela w pracy.
            No więc jestem. Jestem. A to że jestem, odczuwam intensywniej, kiedy się przemieszczam. To chyba za sprawą genu odziedziczonego przeze mnie po przodkach. Na początku roku stworzyłam listę marzeń, życzeń i postanowień. I tak się dziwnie składa, że większość z nich związana jest z ruchem, przemieszczaniem się, wędrowaniem, szukaniem nowego. Podczas tego urlopu spełniłam kolejne z moim marzeń. Chciałam mianowicie po raz kolejny odwiedzić Frankfurt nad Menem i dopięłam swego. To moje ukochane miasto niemieckie i marzyłam o tym, by znów pospacerować wzdłuż Menu. Takie wspomnienie, oprócz dzienników Anny Frank, zabrałam z jednego ze spacerów. Promenada na Untermainkai w okolicach Muzeum żydowskiego.


            Kolejne marzenie odhaczone! Takie to proste! Lista się kurczy, ale, ale. Czytam całą listę postanowień i marzeń, a na pierwszym miejscu widnieje zapis: Będę kochać bardziej, mocniej, głębiej, bezwarunkowo i pomimo wszystko! No takie coś! To do dzieła!
            Tak więc wracam do siebie przy waniliowej herbatce i mruczeniu stęsknionego Filemona. I postanawiam kochać bardziej, mocniej, głębiej, bezwarunkowo i pomimo wszystko! Kochajcie i bądźcie szczęśliwi! Udanych powrotów do siebie!


1 komentarz:

  1. A ja odwrotnie - z głową w chmurach. miesiąc przed urlopem i już odliczam dni.
    PS Uwielbiam ostatnie zdania... ♥
    Pozdrawiam gorąco! :)

    OdpowiedzUsuń