Ach, co to był za ślub! Jak z
marzeń, jak ze snu na jawie, jak z żurnala. Wszystko planowane od miesięcy i
zrealizowane jak idealny projekt. Cuda, piórka, białe woalki, szczęśliwe
chabrowe oczy i wianki, waniliowego toru smak, wzruszający do łez pierwszy
taniec, sesja zdjęciowa z gośćmi weselnymi na plaży. O takim ślubie każda
dziewczyna marzy!
Wcale nie chodzi mi o te białe
koszule, czarne smokingi, lampki szampana i tańce do rana. Owszem, mało nie
zemdlałam od nadmiaru lakieru we włosach, ale w powietrzu dało się wyczuć
jeszcze coś innego. Siedziałam w kościele dość blisko ołtarza, starałam się nie
oglądać za siebie, ale wiedziałam, że przycupnęła cicho kilka ławek dalej.
Czułam woń jej perfum z daleka, znamy się przecież nie od dzisiaj. Z każdą
minutą ceremonii jej wszechobecność stawała się oczywistością, chwytała za
gardło ze wzruszenia, dawała radość i spokój. Nie potrzebowała zaproszenia na ślub, bo sama tym dwojgu dała je kilka
lat wcześniej. To Ona połączyła ich na wieki. Ta co to, cierpliwa jest, łaskawa.
Ta, co nie pamięta złego, wszystko znosi, we wszystkim pokłada nadzieję…
Miłość,
proszę Państwa! Miłość. Praprzyczyna i wszelki skutek. Miłość, która nigdy nie
ustaje. I takiej miłości, życzę Wam – Natalio i Macieju, heeej!
Jestem wdzięczna za ten piękny
weselny dzień. Za te chwile i obrazy, które niosą mi wiarę, nadzieję i miłość.
Do mojej kolekcji dobrych wspomnień z nimi związanych, takich jak: śpiew ptaków
o wschodzie słońca na moim osiedlu, stokrotka rosnąca dumnie pomiędzy płytami
chodnika, roześmiane oczy Emilii, córeczki moich przyjaciół, dopisuję kolejne: biały
welon Natalii i bukiet polnych chabrów.
A oto najprawdziwszy bukiet weselny Natalii, zwanej przeze mnie Misiem
fot. E.T.
Pozdrawiam
Was serdecznie – jeszcze w weselnym nastroju po norwidowsku
- klaskaniem, mając obrzękłe prawice i po mojemu - tańczeniem, mając obrzękłe stopy.
- klaskaniem, mając obrzękłe prawice i po mojemu - tańczeniem, mając obrzękłe stopy.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz