Kwiecień plecień rozłożył mnie na
łopatki, przygniótł swoim ciężarem, powykrzywiał drogi. Aż wreszcie nastał maj
i wszystko zaczyna się klarować, drogi się prostują, a nawet zaczynam
domalowywać sobie własną, moją autorską drogę, hej!
Dziękuję za przeogromne wsparcie,
zrozumienie i miłość. Długotrwały stres powalił mnie na podłogę i kiedy sobie
tak leżałam, z tej żabiej perspektywy patrzyłam sobie na wszystko dokoła, zrozumiałam,
że właśnie po to piszę i jestem tutaj, by pomagać innym. A pomagać mogę wtedy, kiedy sama będę stać o własnych siłach na nogach. Musiałam
coś zmienić! Tak wiele było i jest wciąż do przemyślenia, przemilczenia, wygadania,
wyśpiewania, wypisania, wybiegania, wyrzucenia z siebie tego, co niepotrzebne i
nabrania pozytywnej energii od samego rana, że postanowiłam zacząć dzień przed
piątą. Budzę się jeszcze przed moim budzikowym Downtown Petuli Clark, zbiegam z czwartego piętra, biegnę do lasku
przy moim osiedlu, dalej polami, rozciągam się, oddycham głęboko, medytuję,
modlę się, wysyłam światło i z wywalonym jęzorem wbiegam znów na czwartek
piętro. Kiedy docieram do pracy, mam już spory kawałek dnia za sobą i tyle się
już wydarza. Aż dziw pomyśleć, że jeszcze dwa tygodnie temu z ledwością
zwlekałam się z łóżka przed siódmą. Daję radę już drugi tydzień, a dziś
ochrzciłam moje różowo – białe buty. Wcale nie chodzi o bieganie, bo nadal nie
lubię, kiedy za bardzo trzęsie mi się wątroba. Chodzi o motywację, o codzienne wyprowadzenie siebie na spacer. Można po prostu skakać
w miejscu, zachwycić się mgłami, wschodem słońca, śpiewem ptaków. Zawsze można
zawrócić albo… pobiec w swoją stronę. A jeśli nie widać drogi, domalować sobie
własną. Albo iść tam, gdzie bose stopy poniosą.
A to moja nózia z dzisiejszego poranka w lasku na Osiedlu Tęczowym w Opolu. Daję Wam pozytywnego kopniaka do podnoszenia się, działania i ruszania przed siebie. Niech Moc będzie z Wami! Hej!


i wzajemnie! niech moc będzie z Tobą :)
OdpowiedzUsuń