czwartek, 26 lutego 2015



Naładowałam się pozytywną energią kosmosu! Właściwie nie ja sama, a inni mnie ją naładowali.      A najbardziej w ostatnich dniach jeden z moich przewodników duchowych. Jeden z kilku. Tak, tak, zgadza się. Jeden mnie nie ogarnia, a i ja z jednym też nie daję rady. Dla zachowania więc względnej równowagi  mam ich kilku. I wcale nie muszę przedzierać się przez góry i doliny, umawiać na audiencje, bez zbędnych formalności, dystansu, napuszenia
i wyniosłości, za to w pełni klarowności, szacunku, światła, zrozumienia i… miłości. No właśnie. Ja tu pitu-pitu a miało być o niej. O miłości, tej ponad wszystko, kosmicznej, uniwersalnej, wszechogarniającej. Taka miłość ma mnie pochłonąć, mną ogarnąć i wypełnić mnie od stóp po czubek głowy, hej. I tak w pełnym skupieniu zabrałam się za mantrę: Boże, wypełnij moje serce Twoją Boską Miłością. Proste, piękne, więc do dzieła! Po kilku minutach odpłynęłam i przez sen powtarzałam w kółko: Boże, wypełnię Twoje serce moją boską mądrością… 


 I już wiecie, dlaczego jeden przewodnik duchowy dla mnie to za mało.

środa, 25 lutego 2015



Ponoć w toalecie rozmyślamy o tym, o czym naprawdę chcemy myśleć, mawiał jeden z profesorów znanej pisarki. Dziś w toalecie zastanawiałam się, dlaczego piszę. Zaczęło się od potrzeby serca oraz od nieodpartej potrzeby chwytania ulotnych myśli i zapisywania ich wszędzie: w pracy, w teatrze, w domu, w pociągu, w poczekalni do dentysty, kawiarni, toalecie właśnie, na czymkolwiek: chusteczce do nosa, serwetce, kuponie toto-lotka, o różnych porach, a pory różne bywają: kolacja o 4 rano, śniadanie przy Teleexpresie.
            A zaczęło się to już o wiele dawniej, bo pierwszych zapisków w dzienniku dokonywałam już  w wieku sześciu lat na Przedgórzu Sudeckim w moim ukochanym Uboczu (przed wojną Schosdorf). Przez pisanie oswajałam rzeczywistość, zatrzymywałam te myśli i chwile, które mogły odejść w zapomnienie. Teraz wróciłam do pisania, bo ono stało się moją osobistą terapią w czasie choroby. I mimo tego, że odczytując te zapiski teraz, staję w osłupieniu, czując, że to już nie ja, zdumiewam się, jaka byłam i jaka jestem. Tak, Bywa, iż sobą zdumiewam siebie, jak pisał w swoim Dzienniku Witold Gombrowicz. Odkrywam, że pomimo złych zdarzeń, potrafię pisać o szczęściu, a raczej o nauce szczęścia każdego dnia, walce o każdy dzień, o siebie, o swoje prawo do szczęścia! Życzę Państwu, Tobie miłych chwil podczas czytania mojego bloga i mojej książki! Bloga i książki, które pomagają żyć, które śpiewają, pachną i pobudzają apetyt na życie. Bądź szczęśliwy! Bądź szczęśliwa! Z całych swoich sił!