niedziela, 17 kwietnia 2016

Siedem małych kroków do osiągnięcia szczęścia – Krok 1 - Oddychaj




A że wiosennie pobudzone zmysły rodzą genialne pomysły, wpadł mi go głowy jeden z nich. I tak oto zaczynam cykl mini poradnika -  Siedem małych kroków do osiągnięcia szczęścia.
Oddychaj. Świadomie. Głęboko. Całą sobą, całym sobą. W sytuacji napięcia, zagrożenia spłycamy i przyspieszamy oddech, a gdy jesteśmy rozluźnieni nasz oddech staje się wolny i głęboki. Mam wspaniałą znajomą, która w chwili mojego zdenerwowania lub rozemocjonowania uśmiecha się do mnie błogo i z anielskim spokojem mawia: Oddychaj. Oood – dyyyy  chaaaaj!  Oddycham więc głęboko, stawiam piedestały, rosnę w siłę, w pełnej świadomości i uważnej obecności mogę kontrolować emocje, być Tu i Teraz, słyszeć bicie serca. Takie to proste i pierwotne, że aż zapomniane. Bo przecież na co dzień nie zastanawiamy się na tym, jak oddychamy. Działamy automatycznie. A przecież bez jedzenia i picia możemy przeżyć kilka dni, bez oddechu zaledwie kilka minut.
I tu przypomina mi się pewne ćwiczenie, które w szkole aktorskiej podczas ćwiczeń oddechowych było dla mnie istną torturą, a następnie poznałam jego magiczną moc. Na początek należy odciąć po kolei zmysły, czyli zasłonić oczy, do uszu wetknąć watę, następnie ułożyć się wygodnie na plecach oraz maksymalnie wypuścić powietrze z płuc i z całego ciała. Po ostatnich wydechu zatykamy sobie usta. Można poprosić kogoś o pomoc, ale takie rytuały wieją grozą. Odcinaliśmy zatem wszystkie zmysły, czyli doświadczaliśmy tego, co można nazwać śmiercią mózgu. Po kilkunastu sekundach można usłyszeć szum w uszach, dostać lekkich drgawek, szamotać się. Ale spokojnie. Wtedy następuje uwolnienie i można wziąć głęboki oddech, początkowo bolesny, ale jakże kojący. Mózg nie daje rady, ale wtedy czerpie energię z czakry podstawy umiejscowionej w okolicach podstawy kręgosłupa związanej z energią kundalini. Wibracje gwarantowane! Pierwotna energia przypływa wprost do nas. Albo wylewa się z nas. Jak cudownie jest oddychać! 




Namawiam Was zatem do wielkich powrotów do siebie, do koncentracji na oddechu, do zachwytów. Miewam swoje małe odloty i tak jakiś czas temu podczas ważnej rozmowy towarzyskiej na temat pielęgnacji ogrodu i trawnika, zagubiona totalnie wśród koncepcji i złotych porad, pomyślałam sobie, jaką ogromną stratą czasu i energii jest cotygodniowe strzyżenie swoich hektarów. Wyobraziłam sobie siebie leżącą obok kosiarki wśród wesoło rosnącej zielonej trawki. Przecież lepiej położyć się na tej trawce, w spokoju i błogości usłyszeć jak spokojnie bije serce naszej ziemi. Ona też oddycha, pulsuje i wibruje. 

Oddychaj i poczuj, jak z każdym oddechem wypełnia Cię spokój i szczęście. 
Jak śpiewa mój ukochany Eddie Vedder:
Stay with me
Let's just breathe




Miłej niedzieli
Niech nic nas już nie dzieli!