niedziela, 9 października 2016

Jesień mnie niesie



Jesień mnie niesie. A może nosi. Nosi mnie. Jadę więc przed siebie. Z daleka wszystko wygląda, jeśli nie lepiej, to z pewnością inaczej. Oderwijmy się zatem na chwilę od codziennej pracy, obowiązków. Rozwiejmy te chmury, kurze, zakrywające nasze prawdziwe marzenia, cele i pragnienia. Jakoś tak się składa, że po żydowsku rok zaczyna się dla mnie jesienią. Wszystko, co nowe i ważne zaczyna się dla mnie o tej porze roku. I jakby nie spojrzeć, to i również ten rok nie będzie inny od poprzednich, bo tegoroczne rozpoczęcie Nowego Roku żydowskiego, czyli święta Rosz Haszana przypadło na 2 października.  Ostatni tydzień dostarczył mi wielu wrażeń, zapowiadając  tym samym cudowny nowy rok. 




Czekałam już z lekkim zniecierpliwieniem, aż przyszedł wreszcie czas na odgrzebanie z dna szafy kolorowych szalików i swetrów, obsadzenie balkonu wrzosami, szuranie w morzu złotych liści, gotowanie zupy dyniowej, malowanie ust we wszelkich odcieniach czerwieni, smażenie powideł, picie gorącej czekolady. Pozwalam jesieni płynąć - we wszystkich jej barwach, odcieniach, bogactwach. I tak kręci się wrzeciono, plecie wciąż babie lato, a jeszcze inne baby plotą, co im ślina na język przyniesie.
A mnie niesie – jesień.




niedziela, 17 kwietnia 2016

Siedem małych kroków do osiągnięcia szczęścia – Krok 1 - Oddychaj




A że wiosennie pobudzone zmysły rodzą genialne pomysły, wpadł mi go głowy jeden z nich. I tak oto zaczynam cykl mini poradnika -  Siedem małych kroków do osiągnięcia szczęścia.
Oddychaj. Świadomie. Głęboko. Całą sobą, całym sobą. W sytuacji napięcia, zagrożenia spłycamy i przyspieszamy oddech, a gdy jesteśmy rozluźnieni nasz oddech staje się wolny i głęboki. Mam wspaniałą znajomą, która w chwili mojego zdenerwowania lub rozemocjonowania uśmiecha się do mnie błogo i z anielskim spokojem mawia: Oddychaj. Oood – dyyyy  chaaaaj!  Oddycham więc głęboko, stawiam piedestały, rosnę w siłę, w pełnej świadomości i uważnej obecności mogę kontrolować emocje, być Tu i Teraz, słyszeć bicie serca. Takie to proste i pierwotne, że aż zapomniane. Bo przecież na co dzień nie zastanawiamy się na tym, jak oddychamy. Działamy automatycznie. A przecież bez jedzenia i picia możemy przeżyć kilka dni, bez oddechu zaledwie kilka minut.
I tu przypomina mi się pewne ćwiczenie, które w szkole aktorskiej podczas ćwiczeń oddechowych było dla mnie istną torturą, a następnie poznałam jego magiczną moc. Na początek należy odciąć po kolei zmysły, czyli zasłonić oczy, do uszu wetknąć watę, następnie ułożyć się wygodnie na plecach oraz maksymalnie wypuścić powietrze z płuc i z całego ciała. Po ostatnich wydechu zatykamy sobie usta. Można poprosić kogoś o pomoc, ale takie rytuały wieją grozą. Odcinaliśmy zatem wszystkie zmysły, czyli doświadczaliśmy tego, co można nazwać śmiercią mózgu. Po kilkunastu sekundach można usłyszeć szum w uszach, dostać lekkich drgawek, szamotać się. Ale spokojnie. Wtedy następuje uwolnienie i można wziąć głęboki oddech, początkowo bolesny, ale jakże kojący. Mózg nie daje rady, ale wtedy czerpie energię z czakry podstawy umiejscowionej w okolicach podstawy kręgosłupa związanej z energią kundalini. Wibracje gwarantowane! Pierwotna energia przypływa wprost do nas. Albo wylewa się z nas. Jak cudownie jest oddychać! 




Namawiam Was zatem do wielkich powrotów do siebie, do koncentracji na oddechu, do zachwytów. Miewam swoje małe odloty i tak jakiś czas temu podczas ważnej rozmowy towarzyskiej na temat pielęgnacji ogrodu i trawnika, zagubiona totalnie wśród koncepcji i złotych porad, pomyślałam sobie, jaką ogromną stratą czasu i energii jest cotygodniowe strzyżenie swoich hektarów. Wyobraziłam sobie siebie leżącą obok kosiarki wśród wesoło rosnącej zielonej trawki. Przecież lepiej położyć się na tej trawce, w spokoju i błogości usłyszeć jak spokojnie bije serce naszej ziemi. Ona też oddycha, pulsuje i wibruje. 

Oddychaj i poczuj, jak z każdym oddechem wypełnia Cię spokój i szczęście. 
Jak śpiewa mój ukochany Eddie Vedder:
Stay with me
Let's just breathe




Miłej niedzieli
Niech nic nas już nie dzieli!



 

sobota, 27 lutego 2016

Książki, które pomagają żyć - vol. 1 - Lista jak najbardziej subiektywna



            Zgadzam się w pełni z Wisławą Szymborską, iż Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła. To moja ulubiona zabawa od lat. I wcale nie muszę brać udziału w ogólnoświatowym już corocznym wydarzeniu w stylu Around the Year in 52 Books. Co po niektórzy zastanawiają się,  jak dokonać tego wyczynu, by przeczytać 52 książki rocznie. Nic prostszego – dla mnie. Średnio jedna książka w tygodniu. Czy to tak wiele? Czytam zdecydowanie więcej. A że czytam nie tylko dla siebie, dzielę się z Wami moimi świeżymi perełkami literackich skarbów z tego raczkującego jeszcze roku. Oto moja jak najbardziej subiektywna lista Książek, które pomagają żyć przeczytanych przez mnie
w ostatnich tygodniach -  książek które inspirują i dodają pozytywnej energii, hej!


Wielka magia. Odważ się żyć kreatywnie
(Big Magic:
Creative Living Beyond Fear )
 Elizabeth Gilbert
To kobieta żywioł! Ale dziś wyjątkowo nie będzie o mnie! Ha! Wielkiego talentu Elizabeth Gilbert domyślałam się, czytając jej genialną książkę Jedz, módl się, kochaj (Eat, Pray, Love), kiedy to wraz z nią metafizycznie przemierzałam Italię, gdzie uczyłyśmy się rozkoszować jedzeniem, Indie, gdzie wraz z nią medytowałam w aśramie w Indiach oraz Indonezję, w poszukiwaniu miłości jej życia. Później porwała mnie I że Cię nie opuszczę – o antropologicznym spojrzeniu na związki i małżeństwo. Odtąd staram się czytać wszystko, co wyjdzie spod jej genialnego pióra. A do tego jeszcze – jak ona przemawia! Jej wystąpienie podczas jednej z konferencji TED Twój nieuchwytny geniusz twórczy (Your Elusive Creative Genius) o kreatywności, o łapaniu weny nawet za ogon, jeśli ucieka i zapisywanie wiersza od końca do początku, o magii kreatywności i aktu twórczego zachwyciło zapewne nie mnie jedną. I z tego oto zachwytu zrodziła się ta książka. Siła kreatywności to wszak czysta magia, a i magią jest to, że możemy czytać tę książkę, która była początkowo zaledwie powiewem weny, ideą. I wena słowem się stała.


7 nawyków skutecznego działania
(The Seven Habits of Highly Effective People)
Stephen R. Covey

Covey był ponoć jedną z najbardziej wpływowych postaci w Stanach Zjednoczonych. Zmieniał siebie i świat wokół, wprowadzając w życie zaledwie siedem podstawowych zasad, afirmacyjnych koncepcji - imperatywów dla każdego:
Bądź proaktywny,
Zaczynaj z wizją końca,
Rób najpierw to, co najważniejsze,
Myśl w kategoriach wygrana - wygrana
Staraj się najpierw zrozumieć, potem być zrozumiany
Synergia – zasady twórczej współpracy
Ostrzenie piły – zasady wszechstronnej samoodnowy.
Niby większość z nich znamy lub o nich słyszeliśmy, ale może czas wziąć choć kilka
z nich, a najlepiej wszystkie na poważnie. Tym bardziej, że pojawiła się również kolejna książka: 8 nawyk. Od efektywności do wielkości i odkrycia własnego głosu (The 8th Habit: From Effectiveness to Greatness). Moją uwagę przykuła zasada działania z wizją końca naszych poczynań. Skoro akt twórczy jest działaniem podwójnym – najpierw w głowie, a później w rzeczywistości, zanim podejmiemy działanie, zważmy na koniec. Zaczynam rozumieć, dlaczego podejmując trudne decyzje w ostatnim czasie często słyszę z ust mojego najlepszego przyjaciela Williego takie oto słowa: Quidquid agis prudenter agas et respice finem - Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca.
Z moją roztropnością różnie bywa, a i koniec nie zawsze jest przewidywalny.  Zawsze można naprawić to, co się popsuło, wypić nawarzone piwo. Wszak Errare humanum est  - Błądzić jest rzeczą ludzką. A każdy zamknięty rozdział naszego życia może dać początek kolejnemu. 
 

Egoizm to nie grzech! Kurs na miłość
Dagmara Skalska & Tomasz Skalski
            Dagmara Skalska - guru polskich pozytywnych egoistek kontynuuje dzieło i niesie w świat ideę pozytywnego egoizmu, którą stworzyła wraz z mężem. Po jego śmierci nadal prowadzi seminaria, pisze książki, co dzień przesyła pozytywną energię ze swojego bloga, pomagając innym obrać kurs na miłość. Dołączyłam zatem chętnie do Projektu Egoistka. A właściwie byłam już pozytywną egoistką od dawna. Parafrazując słowa Dagmary – nie odkładam siebie na później. To jest przecież mój czas! Czas pozytywnej egoistki, hej!


Sekret szczęścia. 7 fundamentów życiowej radości
(Happy for No Reason: 7 Steps to Being Happy from the Inside Out)
Marci Shimoff oraz Carol Kline 

Żeby pozytywnych afirmacji nie było za mało, nie pozostawię Was w niedosycie. Może wieje zbytnio ezoteryką, bo sama autorka wypowiadała się już na kartach książki Sekret Rhondy Byrne, ale nie zaprzeczam działaniu prawa przyciągania. Wszak kilka powiewów pozytywnych wibracji jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Mówisz i masz, a raczej myślisz i masz. O czym myślisz – to przyciągasz. Wyjaśniłoby to fakt, iż często podchodzą do mnie bezdomne psy i mężczyźni z Zaopiekuj się mną w oczach. Na poważnie – wierzę w pozytywną energię i w to, że to jesteśmy odpowiedzialni za własne szczęście – tworzenie, pielęgnowanie i pomaganie innym w stawaniu się szczęśliwymi. Szczęście bez powodu. 7 kroków do szczęścia, które wypływa z naszego wnętrza– bo tak właściwie brzmi tytuł oryginalny tej książki mówi już nam wystarczająco wiele. Sekret szczęścia jest w nas. Autorka zachęca do zbudowania własnego  Domu Szczęścia opartego na siedmiu zasadach:
1. Fundamenty – weź odpowiedzialność za swoje szczęście.
2. Filar umysłu – nie wierz we wszystko, co myślisz.
3. Filar serca – pozwól, by prowadziła Cię miłość.
4. Filar ciała – spraw, by Twoje komórki były szczęśliwe.
5. Filar duszy – połącz się z Absolutem.
6. Dach – żyj z poczuciem celu.
7. Ogród – dbaj o dobre relacje z innymi.
 
Life coaching z rana jak śmietana! Może trochę dziś  za dużo tych zasad, ale tylko wspominam o nich na rozbudzenie apetytu.  Skupię się wyłącznie na jednej, która przemawia do mnie  od jakiegoś czasu - Nie wierz we wszystko, co myślisz. Umysł pracuje cały czas, a my jesteśmy skłonni zawierzyć naszym własnym myślom, osądom, wyobrażeniom. Pomyśl inaczej – może to wcale nie jest prawda, być może jest zupełnie na odwrót. Jedną z ciekawszych medytacji jest obserwacja własnych myśli, które przychodzą i odchodzą, przepływają jak chmury. Możemy je obserwować, ale nie utożsamiać się z nimi, nie oceniać, pozwolić płynąć. I od razy lepiej. Może to choć mały -  ale jednak - krok do osiągnięcia spokoju, a zatem
i szczęścia.


Alfabet miłości
Bogdan Wojciszke & Renata Mazurowska
            O miłości od A jak Autonomia do Ż jak Żona Trofeum. Krótko, zwięźle i na temat… miłości. Profesor Wojciszke już nie tak obszernie jak Psychologii miłości, ale znów opowiada o tym, skąd się bierze i co niesie ze sobą ta odwieczna siła miłością zwana. Polecam na dwa wieczory przy herbatce – bo któż nie lubi posłuchać czy poczytać o sekretach dobrego związku, idealnym partnerze i tajnikach miłości. Alfabetów jak i języków wiele bywa, niektóre obumierają, a miłość wciąż żywa. Miłość sama słów nie potrzebuje. A i żaden język nie jest w stanie jej ogarnąć czy doskonale opisać. Niemniej jednak owe dialogi na cztery nogi wokół miłości warto poznać – chociażby po to, by zgubić gdzieś za zakrętem naiwną wiarę w jabłka dwie połówki. Los, fatum, przeznaczenie? A gdzież tam! Dobieramy się bowiem losowo! Na chybił trafił. Oby nie szlag to trafił, hej!


Transformacja przez tantrę
(Tantric Transformation)
OSHO
            Oshołomem jestem nie od dziś. Czasami nie nadążam za nowościami ze słynnej biblioteczki OSHO. Kontrowersyjny guru wciąż zadziwia i prowokuje. Przy czym nie należy brać OSHO nazbyt poważnie, to kpiarz i tak należy odczytywać jego książki, a ściślej rzecz ujmując wykłady. Bierzmy zatem z każdej książki to, co najlepsze, a w tantrze najpiękniejsza jest transformacja, mistycyzm, ekstatyczność, miłość, duchowość, zespolenie. Zaledwie wczoraj usłyszałam jak ktoś pomylił gastryka z gastrologiem. Proszę jednak, by nie mylić tantryków z tetrykami. 

Mała Księga Spokoju. Odstresownik  
Joanna Nogaj
            Jak dla mnie to Życie piękna katastrofa Jona Kabata Zinna i inne podręczniki mindfulness – praktyki uważnej obecności w pigułce. Łatwa do przełknięcia, właściwie na jeden miły wieczór lub poranek. Przy kawie.  Kolejnym odstresowniku. Delektując się każdym łykiem można zanurzyć się w miłej lekturze. Jak w słynnym ćwiczeniu z rodzynką, które opisywałam gdzieś kiedyś. Dla przypomnienia w wielkim skrócie – za pomocą jednej małej rodzynki uruchamiamy zmysły, najpierw przyglądamy się jej w skupieniu jakbyśmy pierwszy raz w życiu widzieli rodzynkę, wąchamy, itd., do zjedzenia jeszcze daleka droga, ale każdy kto w pełni zaangażowania, skupieniu wykona to ćwiczenie poczuje słodycz rozlewającą się po całym ciele. Dlatego też  jedząc, często zamykam oczy. Jestem, czuję, smakuję. A nuż przyjdzie dzień, kiedy to garść rodzynek doprowadzi mnie do zmysłowej ekstazy. Żyj Tu i Teraz – to podstawowa zasada - świadomie, nawet z jedną rodzynką. Zawsze lepsze to niż figa z makiem.
            Tak zamyka się moja lista na dobry początek tego roku. Tymczasem, borem lasem wracam do mojej Szymborskiej i jej Wszystkich lektur nadobowiązkowych. Wyzwanie dla każdego mola książkowego, ponad 800 stron i pewnie tyleż polecanych przez nią książek na przestrzeni ponad trzydziestu lat. To Ci dopiero lista. To ci dopiero 52 Book Challenge!