środa, 22 kwietnia 2015

Gra o miłość



         Blaise Pascal w swojej grze założył takie możliwości: jeśli Bóg istnieje, a w niego nie wierzymy – tracimy wszystko, czyli w jego rozumowaniu życie wieczne, jeśli wierzymy – wygraliśmy wszystko. Jeśli Bóg nie istnieje, a w Niego wierzymy - nie straciliśmy nic. Pascal nie przewidział jednak wszystkich możliwości. Bo Bóg kocha nas niezależnie od tego, czy w niego wierzymy, czy nie. Wygrać możemy więc zawsze. Tak sobie myślę, że Bóg czasem wierzy w nas, nawet jeśli my nie wierzymy, ale to już inna kwestia.
Inspirując się Myślami Pascala i jego grą, ułożyłam swój zakład. Zakład o miłość. Pascal miał swój zakład, a ja mam swój. Oto zasady mojej gry. Jeżeli nie kochamy i nie jesteśmy kochani – przegrywamy wszystko. Jeśli kochamy i jesteśmy kochani – wygrywamy i jeszcze do tego dostajemy wiele bonusów. A co jeśli kochamy i nie jesteśmy kochani? Nie tracimy nic? Do pewnego stopnia.
A jeśli kochamy i nie wiemy, tak jak niepewni bywamy istnienia Boga, czy jesteśmy kochani? Też wygrywamy, bo sama miłość jest najwyższą nagrodą. Miłość wszechogarniająca, uniwersalna jest miłością piękną, ale co zrobić z tą miłością, gdy wyślemy ją do kosmosu, wszystkim potrzebujących, gdy nie mieści się w torebce, ani w filiżankach, gdy wylewa się oknami i zalewa sąsiadów, gdy nie pozwala spokojnie usiedzieć w miękkim fotelu i wyrywa się do tej jednej, jedynej… osoby. Wtedy w mojej grze zakładam takie oto rozwiązanie: czyste karty i otwarte serce. Należy zaryzykować wszystko, postawić na jedną kartę, wóz albo przewóz, kocham Cię i już… wszystko jasne. Jeśli nie jesteśmy kochani, cieszmy się, że nic nie straciliśmy, a i tak potrafimy kochać. Może się też okazać, że kocha nas już ktoś, kogo my jeszcze nie kochamy, ale pokochać możemy w następnej rundzie gry. Jak się okazuje istnieje nieskończona ilość możliwości w miłości. 


A jeśli okaże się, że kochamy i jednak jesteśmy kochani, to wygraliśmy tę grę. Moje gratulacje! Tak więc, karty na stół. Kocham, kocham, kocham. I kocham to, że kocham.  A tego to już nawet sam Pascal nie przewidział.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Powroty do siebie




            Wróciłam! Z mojego dwutygodniowego urlopu i do siebie. Właściwie do siebie jeszcze wracam, bo mentalnie jestem gdzieś na niewidzialnej granicy pomiędzy dwoma światami. Jak to zwykle ze mną bywa. Z głową w chmurach, ze stopami nad ziemią, myślami wybiegającymi w przyszłość i z mętnym wzrokiem. Na urlopie miałam odpocząć, zastanowić się nad swoim życiem. Tymczasem zmęczyłam się jeszcze bardziej, a znaki zapytania
w mojej głowie pomnożyły się tak, że sama stałam się znakiem zapytania. Ot, co. Przejechałam prawie tysiąc kilometrów, spałam na raty, pakowałam się trzy dni i tyle samo czasu zajęło mi żegnanie się z wszystkimi, a z nadmiaru wrażeń i zmęczenia przespałam dziś szesnaście godzin bez przerwy. Ale wracam do siebie, a jutro z hukiem spadnę z chmur prosto do mojego fotela w pracy.
            No więc jestem. Jestem. A to że jestem, odczuwam intensywniej, kiedy się przemieszczam. To chyba za sprawą genu odziedziczonego przeze mnie po przodkach. Na początku roku stworzyłam listę marzeń, życzeń i postanowień. I tak się dziwnie składa, że większość z nich związana jest z ruchem, przemieszczaniem się, wędrowaniem, szukaniem nowego. Podczas tego urlopu spełniłam kolejne z moim marzeń. Chciałam mianowicie po raz kolejny odwiedzić Frankfurt nad Menem i dopięłam swego. To moje ukochane miasto niemieckie i marzyłam o tym, by znów pospacerować wzdłuż Menu. Takie wspomnienie, oprócz dzienników Anny Frank, zabrałam z jednego ze spacerów. Promenada na Untermainkai w okolicach Muzeum żydowskiego.


            Kolejne marzenie odhaczone! Takie to proste! Lista się kurczy, ale, ale. Czytam całą listę postanowień i marzeń, a na pierwszym miejscu widnieje zapis: Będę kochać bardziej, mocniej, głębiej, bezwarunkowo i pomimo wszystko! No takie coś! To do dzieła!
            Tak więc wracam do siebie przy waniliowej herbatce i mruczeniu stęsknionego Filemona. I postanawiam kochać bardziej, mocniej, głębiej, bezwarunkowo i pomimo wszystko! Kochajcie i bądźcie szczęśliwi! Udanych powrotów do siebie!